Niebo płakało nad Poznaniem, gdy moja Warta jedną nogą była w piłkarskim bagnie, czyli groziło jej pozostanie w III lidze. Na szczęście nieustępliwy charakter, konsekwencja, no i wreszcie szczęście – były po stronie Zielonych. 15 czerwca, dokładnie w dniu 104 urodzin klubu, wywalczyliśmy awans do II ligi w barażu z Garbarnią Kraków!
Nie będę rozwodzić się nad stylem – to był mecz walki, jakiego można się było spodziewać przy grze o tego typu stawkę. Ostatni kwadrans tego meczu (dwa rzuty karne, z czego wykorzystaliśmy tylko pierwszy, niesportowe zachowanie piłkarzy z Krakowa i czerwona kartka dla jednego z nich ) mógł przyprawić kibiców Warty o palpitacje serca. Na szczęście, koniec końców to my byliśmy górą.
Na osobne słowa komentarza zapracowali sobie swoją postawą piłkarze Garbarni. Od kiedy związałam się z futbolem, pierwszy raz byłam świadkiem aż tak niesportowego zachowania, zwłaszcza kilku zawodników z Krakowa. O ile wyzwiska są jeszcze swoista boiskowa norma, to plucie na piłkarzy drużyny przeciwnej jest poniżej wszelkiej krytyki. Mieliśmy też do czynienia z umyślnym i niesportowym „przeszkadzaniem” w grze ze strony piłkarzy Garbarni Kraków oraz kopaniem piłki w kibiców.
Tak prostackie zachowanie nie predestynuje do gry na wyższym szczeblu rozgrywek, tylko przynosi hańbę klubowi. Szanuję Garbarnię, bo to klub z bogatymi tradycjami, ale już reprezentujący jej barwy zawodnicy nie zapracowali sobie na mój szacunek. Tego typu boiskowe cwaniaki silne są tylko w grupie, na boisku – w rozmowie twarzą w twarz po meczu już przepraszają.
Plus dla sędziów, na których pracę z pewnością nie mogą narzekać piłkarze jak i kibice. Minus dla delegata PZPN, który szukał dziury w całym i liczył dzieci na trybunach, w tym jakże pasjonującym i nerwowym meczu. Jestem w Warcie od początku 2011 roku i otwarcie przyznaje, że nic nie kosztowało mnie tyle nerwów, jak właśnie ten barażowy dwumecz.
Bałam się ponownie przegranej walki o awans, ale tym razem udało nam się dociągnąć wynik do końca spotkania, pomimo wielu niewykorzystanych sytuacji bramkowych z naszej strony i obronionego drugiego karnego przez bramkarza Garbarni. Liczy się fakt, że to my awansowaliśmy, że to nam się udało. Garbarnia Kraków grała wyraźnie na remis, a jej zawodnicy nie potrafili sobie poradzić z własnymi emocjami oraz dobrze dysponowanymi warciarzami.
Bardzo dziękuję – piłkarzom, sztabowi szkoleniowemu, wszystkim pracownikom za ich poświęcenie i prace. Dziękuję też kibicom, którzy tłumnie pojawili się na trybunach mimo fatalnej aury. Od przyszłego sezonu znów zagramy na szczeblu centralnym i będziemy walczyć o jak najlepsze rezultaty!