close
IMG_2605

Im człowiek starszy, tym większa w nas wiara. Wierzymy, że po śmierci jest jeszcze jakaś forma życia przed nami, że spotkamy się kiedyś ze swoimi bliskimi. To nam dodaje otuchy, łatwiej dzięki takiemu podejściu pogodzić się z myślą, że umrzemy. Patrząc na łatwowierność naszych dzieci, przekonanych o istnieniu w realnym świecie postaci z bajek czy Świętego Mikołaja, możemy zadać sobie pytanie: czy w kwestii wiary w życie po śmierci, nie jesteśmy tak naiwni, jak one?

Mikołaja nie ma, postaci z bajek też nie. To co z tą śmiercią?
Kochamy żyć, choć nawet o tym nie myślimy. Nie pochylamy się nad samym faktem, iż chodzimy po tym świecie do momentu, gdy to, czy dożyjemy kolejnych dni staje pod znakiem zapytania, np. z uwagi na chorobę. Wówczas nawet racjonalnie myślący ludzie chwytają się przysłowiowej brzytwy. Korzystają z rad wróżek, szarlatanów, znachorów, zaczynają wierzyć w Boga, w bogów, inni z kolei w Latającego Potwora Spaghetti. Chcą wykorzystać każdy cień szansy, aby przeżyć i wyzdrowieć. Ta walka potrafi być piękna, choć może wiąże się właśnie z naiwnością?

Stosunek do śmierci przez długie lata był punktem wyjścia do wielu artystycznych rozważań, zapisano na ten temat tysiące stron, wyśpiewano tysiące refrenów i namalowano tyle samo obrazów. Jest to temat na tyle trudny, że staramy go odsuwać od siebie. Żyjemy tak, jakby nie było śmierci. Zapominamy o tym, że prędzej czy później ona nadejdzie, trwonimy swój cenny czas na robienie totalnie bezsensownych rzeczy, dajemy omamiać się dziwnym wersjom rzeczywistości, serwowanymi nam przez innych ludzi czy media.

Tymczasem czas nieubłaganie leci…

Wielu z nas znało osobiście kogoś, kto umarł „za wcześnie”. Znamy też z ekranów ludzi sławnych, pięknych, młodych, bogatych, którzy z rożnych powodów zmarli czy zginęli. Aktorów, piosenkarki, polityków, naukowców, sportowców, ludzi biznesu.

W swojej naiwności wierzymy, że są to tego typu postacie, których przyziemne problemy czy choroby po prostu nie dotykają. Tymczasem swoją wczesną śmiercią przynoszą, nie tylko niepowetowane straty dla swojej rodziny czy dziedziny w której działali, ale sieją w nas wszystkich ogromny niepokój. Skoro podobna tragedia mogła przydarzyć się takim osobom, to co dopiero mi? Jednak tego typu refleksje szybko wyparowują z głowy, ustępując miejsca codziennej gonitwie myśli.

Ze śmiercią wiążą się nasze lęki, ale i nadzieje. Jeśli jesteśmy wyznawcami jakiejś religii, to zazwyczaj mówi nam ona o tym, co przydarza się po śmierci. Jest to często powód do niepokoju, ale też motywacja do poprawy swojego życia (chyba że religia nakazuje nam robienie rzeczy wątpliwych w świetle prawa). Często jednak myśl o śmierci przeraża nas do tego stopnia, że robimy wyjątkowo irracjonalne rzeczy, zapominając o swojej dumie i nie umiejąc z godnością przyjąć myśli o odejściu z tego świata.

Wiele osób jest zdania, że po śmierci nie ma już niczego. Nie przyglądamy się życiu innych osób z perspektywy chmur, nie zostajemy żabą/psem/kotem/żyrafą, nie lądujemy też w piekle za nasze grzechy. Ja również tak myślę, a w zasadzie obawiam się, że po prostu po śmierci nic na nas nie czeka. Żadna czerń, biel, czy błękit pod zamkniętymi powiekami. Po prostu nicość. To przerażająca perspektywa, ale skoro nasze ciało zamienia się w pył, to logicznie rzecz ujmując, cóż innego mogłoby zdarzyć się z naszym umysłem/duszą?

Myślimy o tym zwłaszcza wtedy, gdy wspominamy naszych bliskich, którzy umarli. Zapalając świeczki na ich grobach zastanawiamy się, czy oni gdzieś „tam” jeszcze są i czekają na nas?

Czy już na zawsze muszą nam starczyć wspomnienia, czy może jednak znów usłyszymy ich głos? To tak naprawdę największa zagadka ludzkości, której odgadnięcie mogłoby podważyć … sens samego życia. Może więc lepiej, aby pozostało to tajemnicą.

Życzyłabym sobie, jak i wszystkim, aby każdy po śmierci śnił własny sen. Sen, odpowiadający wiernej projekcji rzeczywistości, o której marzymy, która opiera się o naszą wiarę i przekonania. Wydaje mi się, że tak naprawdę wszyscy byśmy tego pragnęli.

Póki chodzimy po tym świecie, warto na chwilę przystanąć i zastanowić się nad sobą. Każdy z nas powinien postawić przed sobą cele, które chciałby w swoim życiu zrealizować.

Ja chciałabym przeżyć swoje życie najlepiej i najpełniej jak tylko potrafię. Chcę mądrze wychować swoje dzieci, chcę zostawić też coś materialnego po sobie jak chociażby inwestycje, które buduje moja firma. Zamierzam też pomagać innym, w miarę swoich możliwości, wspierać inicjatywy społeczne i sportowe, działając na rzecz Warty Poznań
i mojego miasta. Chcę także realizować własne pasje i marzenia, takie jak podróże. Za cel obrałam sobie tez rozwój osobisty oraz zdobywanie doświadczeń na różnych płaszczyznach. Summa summarum, u kresu swoich dni chciałabym powiedzieć:

„Niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwa”

 

Izabella Łukomska-Pyżalska

The author Izabella Łukomska-Pyżalska

Szczęśliwa mama szóstki dzieci, rodowita Poznanianka, kobieta biznesu, prezes klubu piłkarskiego Warta Poznań S.A., prezes spółki budowlano-deweloperskiej Family House, kiedyś modelka. Jedna z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce i w świecie piłki nożnej. Na swoim blogu poruszam tematy sobie bliskie: sport, zdrowy tryb życia, macierzyństwo i polityka.

Leave a Response