close
025467_940

Medialna zawierucha wokół Syryjczyków, masowo napływających do Europy, nie ustaje. Wcale mnie to nie dziwi – dyskusje są burzliwe, każdy ma swoje zdanie, jednak zupełnie nie zgadzam się z tymi, którzy stanowczo opowiadają się za lub przeciw przyjmowaniu na Starym Kontynencie ludzi z pogrążonego wojną kraju.

W polskiej debacie na ten temat, brakuje mi wyraźnego rozdzielenia pojęć „uchodźca” i „imigrant”. Brakuje mi także odpowiedzi na pytanie, dlaczego uchodźcy nie udają się do krajów bliższych kulturowo, nie ryzykując jednocześnie utonięcia w Morzu Śródziemnym: mam na myśli Arabię Saudyjską, Jordanię czy nawet Jemen.
Według statystyk, około 40% uchodźców dla których „ziemią obiecaną” są Niemcy, uważa się za uchodźców ekonomicznych. Nie mają jakiejkolwiek perspektywy azylu. Polityka socjalna wobec uchodźców politycznych i imigrantów ekonomicznych to przecież dwie różne rzeczy…
Jestem za postępem, za polityką otwartą na świat, wspierającą rozwój każdego człowieka – żadna skrajność nie jest jednak dobra i nie należy traktować wszystkich przebywających w Europie Syryjczyków jako uchodźców, wymagających pilnego otoczenia ich opieką. To także imigranci, świadomi ryzyka, jakie podejmują. Tacy jak choćby Polacy, wyjeżdżający na Zachód za pracą.

No więc jak podejść do tego tematu?

Z głową. Z szacunkiem. Robi mi się niedobrze, gdy czytam lub słucham chorych wizji niektórych pożal się Boże polityków. Mówią, że ci imigranci to „islamski koń trojański” czy „śmieć ludzki”, że za 10 lat w całej Europie będzie dżihad. Z jakiej racji mamy komuś odmówić prawa do lepszego życia? Kto nam dał takie prawo?

Polacy, sympatyzujący z prawą stroną sceny politycznej, zapominają w swoim zacietrzewieniu, że w naszej historii też często byliśmy uchodźcami. W czasie drugiej wojny światowej tysiące Polaków uciekły przed przelewem krwi, choćby do takich krajów jak Argentyna, Brazylia, USA czy Australia.

Według statystyk, poza terytorium Polski mieszka do 21 milionów Polaków i osób pochodzenia polskiego. Ci ludzie nie wzięli się tam znikąd. Nie traktowano ich (przynajmniej w większości przypadków) w tych krajach tylko jak kuli przy nodze.

Promowanie ksenofobii jest obrzydliwe, niesprawiedliwe i wysoce nieetyczne. Serio, potrafimy tylko brać, a nie dawać? Funty czy euro nam nie śmierdzą, ale już Syryjczykom czy im podobnym – wara od naszych złotówek?!

Chcemy, aby nas chętnie przyjmowano w innych krajach, liczymy tam na lepsze życie, na fajny „socjal”, z którego korzystamy ile się da, łasimy się na wyższą emeryturę i na lepszy start życiowy dla naszych dzieci. Jeśli odwdzięczamy się za to swoją pracą – co w tym złego? Mamy do tego prawo? Jasne. W takim razie dlaczego Polak miałby być uprzywilejowany względem Syryjczyka? Jest lepszy, bo urodził się nad Wisłą, a nie Eufratem?

Ludzi, którzy chcą pracować i są cenni, odsyła się do ich krajów, a do nas bierze się tych, którzy nie chcą pracować. Jest to zalew Europy śmieciem ludzkim, który nie chce pracować. To polityka upadku Europy – mówi w Europarlamencie jeden z głównych oszołomów sceny politycznej, Pan Korwin-Mikke. Wtóruje mu Gowin, twierdzący że imigrantów nie należy przyjmować i basta. Eks-minister sprawiedliwości… Śmiać się, czy płakać?

Trzeba otworzyć oczy – musimy wziąć pod uwagę, że napływ Syryjczyków do Polski może okazać się dla nas bardzo korzystny. W Polsce jest i będzie coraz większy niż demograficzny, szanse aby go zatrzymać są znikome – potrzebujemy więc rąk do pracy, ludzi wiążących przyszłość z Polską, skłonnych do zakładania rodzin. Ponadto, w Polsce trudno znaleźć dobrych pracowników w wielu branżach, wielu Polakom nie chce się lub nie opłaca się pracować. Wolą żyć na koszt państwa i np. dorabiać sobie na czarno. To też wina naszego prawa oczywiście, ale może potrzebny jest im bodziec w postaci dobrych przykładów – pracowitości i zaangażowania, którymi zapewne wykazać by się mogło wielu imigrantów.

Ponadto – tak tak, „prawilni”! – jesteśmy krajem katolickim, czym wielu Polaków się szczyci (niektórzy nie tyle się szczycą, co wycierają tym sobie gębę). Jesteśmy dumni z ewangelii, głoszonej przez Jana Pawła II, religia katolicka jest głęboko zakorzeniona w naszym życiu i zwyczajach. Chrześcijaństwo nierozerwalnie wiąże się z miłosierdziem i miłością wobec bliźnich. A więc jak – jesteśmy gotowi, zgodnie z wolą papieża Franciszka, przyjąć do każdej z parafii przynajmniej jedną rodzinę imigrantów? Czy jednak „Polska dla Polaków”? Pamiętajmy, że jak mawiał Jan Paweł II, „Nienawiść, fanatyzm i terroryzm, profanują imię Boga i zniekształcają prawdziwy wizerunek człowieka”.

Rozumiem też strach przed islamem. Rozumiem ogólnikowe utożsamianie islamu z terrorystami, zamachami. Jednak tylko pokazując swoją otwartość i tolerancję, możemy udowodnić naszą dojrzałość i rozwój kulturowy. Prędzej czy później i tak islam będzie religią coraz częściej wyznawaną na Starym Kontynencie – walcząc z tym lub próbując zmienić ten trend, nie osiągniemy tyle, co na drodze powolnego wypracowywania umiejętności wspólnego życia we wzajemnym szacunku.

Podzielam obawy wielu osób – możemy dotkliwie odczuć skutki bezrobocia wśród imigrantów, możliwe, że nie będą chcieli pracować, tylko żyć na nasz (czy pośrednio Unii Europejskiej) koszt. Ja także boję się aktów wandalizmu, gwałtów, aktów terroru, morderstw na tle religijnym. Istnieje obawa, że imigranci, zwłaszcza ci żyjący w dużych skupiskach, z czasem będą chcieli coraz więcej: swoje dzielnice, swoje szkoły i meczety, przywileje. Nic jednak nie trwa wiecznie i musimy mieć świadomość, iż mówiąc dziś Syryjczykom „won”, nie odniesiemy takiego sukcesu, jak Sobieski pod Wiedniem.

Nie dajmy się wrzucić w te bezsensowne, uniwersalne dla nas szablony: myślenia jak ktoś utożsamiający się z obozem PO lub PiS. Nikt z logicznie myślących osób nie może w tym temacie być stanowczo na „tak” lub „nie”. Jest mi wstyd za rodaków, wypisujących uwłaczające ludzkiej godności komentarze.

Religijne roszady w Europie są nieuniknione; wszyscy ludzie bez względu na wyznanie czy światopogląd, ciągną do życia w spokoju i dobrobycie, my Polacy również. Polska jako część UE jest także za równością, za poszanowaniem praw człowieka. Nie możemy zamknąć się na imigrantów, ale powinnyśmy w sposób mądry i bezpieczny dla naszego kraju ich przyjmować. Nie utrzymywać, tylko pomóc im na starcie. Powinni respektować nasze prawo, żyć w zgodzie z nim.

Czy będzie to im dane? Póki co Polska nie jest dla imigrantów atrakcyjnym miejscem docelowym. Czy to się kiedyś nie zmieni? Czas pokaże…

 

Izabella Łukomska-Pyżalska

The author Izabella Łukomska-Pyżalska

Szczęśliwa mama szóstki dzieci, rodowita Poznanianka, kobieta biznesu, prezes klubu piłkarskiego Warta Poznań S.A., prezes spółki budowlano-deweloperskiej Family House, kiedyś modelka. Jedna z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce i w świecie piłki nożnej. Na swoim blogu poruszam tematy sobie bliskie: sport, zdrowy tryb życia, macierzyństwo i polityka.

Leave a Response