Zauważyłam, że ostatnio coraz więcej kobiet spodziewających się pierwszego dziecka deklaruje chęć porodu poprzez cesarskie cięcie na życzenie. Niby nic mi do tego, twoja ciąża – twój wybór, jednak z drugiej strony dziwię się im niepomiernie. Ja sama rodziłam zarówno siłami natury, jak i poprzez cesarskie cięcie (bynajmniej nie na życzenie). Jestem obecnie w piątej ciąży, spodziewam się szóstego dziecka i jeśli tylko nie będzie żadnych przeciwwskazań medycznych, to zdecydowanie wybieram poród na życzenie, ale naturalny. Dlaczego?
Otóż, z doświadczenia wiem, że cesarskie cięcie nie jest tak „wspaniałe” jakby się mogło wydawać. Wiele z nas tłumaczy swoją decyzję strachem przed bólem oraz męczącym i długotrwałym porodem. Rzeczywiście, sam poród poprzez cesarskie trwa krótko (ok. 15-30 min) i jest praktycznie bezbolesny, co najwyżej nieprzyjemny, ale za to dolegliwości, powikłania i ból po tej operacji są niewspółmiernie gorsze niż po porodzie naturalnym. Ze współczesnych badań naukowych wynika, że dla większości kobiet i dzieci ryzyko, jakie niesie ze sobą poród operacyjny przewyższa korzyści z niego płynące.
Tzw. „cesarka” to nie żaden zabieg tylko poważna operacja brzuszna – z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy albo to bagatelizuje. Polega ona na rozcięciu powłok brzusznych i mięśnia macicy, aby wydobyć z niej dziecko. Najpierw anestezjolog musi kobietę znieczulić (dolędźwiowo lub ogólnie – w zależności od tego czy zabieg jest planowany czy jest to nagły przypadek). Decyzja o wyborze znieczulenia zależy wyłącznie od lekarza. Gdy po cesarskim cięciu mija działanie znieczulenia, kobieta na pewno szybko zacznie za nim tęsknić, gdyż następne dni po operacji, są niezwykle bolesne, pomimo przyjmowanych środków przeciwbólowych.
Cięcie cesarskie to operacja, która jak każda inna niesie ze sobą ryzyko pojawienia się powikłań pooperacyjnych – poczynając od tych rzadko występujących, ale zagrażających życiu kobiety (niedrożność jelit, choroba zatorowo-zakrzepowa, krwotok) a kończąc na dolegliwościach często występujących u kobiet po porodzie operacyjnym (infekcje, długotrwały i intensywny ból). Możliwość takich powikłań jest czterokrotnie większa niż po porodzie naturalnym.
Po cięciu cesarskim na naszym ciele pozostanie też przykra pamiątka – blizna, zarówno na skórze brzucha, jak i na macicy (blizna na macicy zwiększa ryzyko wrośnięcia łożyska w następnej ciąży oraz pęknięcia macicy – rozcięta macica jest 50-krotnie bardziej narażona na pęknięcie przy kolejnym porodzie). Okres rekonwalescencji po „cesarce” jest znacznie dłuższy niż po porodzie naturalnym i często wiąże się z koniecznością dłuższego pobytu w szpitalu.
Uciążliwy ból rany na podbrzuszu utrudnia karmienie piersią i opiekę nad dzieckiem, duże problemy stwarza poruszanie się – nawet przekręcenie się na bok zaraz po operacji bywa niemożliwe. Podczas cesarki zakładany jest też cewnik, zdejmuje się go po około 24 godzinach, ale przez kilka dni można odczuwać jego konsekwencje w postaci dokuczliwego pieczenia.
Jeśli chodzi o ranę po porodzie operacyjnym, to goi się ona zdecydowanie dłużej niż ewentualne nacięcie krocza przy porodzie naturalnym. Proces gojenia się przeciętego brzucha jest bolesny , a powrót do normalnego funkcjonowania może zająć nawet 3-4 tygodnie.
Nie zmienia to faktu, że po pierwszym porodzie naturalnym okres rekonwalescencji także może potrwać krócej lub dłużej – w zależności od naszej kondycji psychofizycznej. Sam poród siłami natury jest ogromnym wysiłkiem dla kobiety, niesie ze sobą ból i wielu z nas kojarzy się co najmniej … okropnie.
Jednak te „niedogodności” zazwyczaj znikają tuż po urodzeniu dziecka i po kilku godzinach (maksymalnie 1-2 dobach) można normalnie funkcjonować: wstawać, poruszać się i samodzielnie zajmować się dzidziusiem.
Po cesarce jest to przeważnie niemożliwe. Jak już wcześniej wspomniałam, ból jest na tyle silny i dokuczliwy, że przez wiele dni trzeba brać silne środki przeciwbólowe typu ketonal, a wyprostowanie się do pionu i jakakolwiek forma ruchu sprawia ogromną trudność. Nic przyjemnego, ani tym bardziej praktycznego. W takim stanie dodatkowa pomoc przy dziecku jest praktycznie niezbędna, nawet gdy mama z dzidziusiem są już w domu. Przy takim fizycznym obciążeniu samodzielne zajmowanie się noworodkiem ( a co dopiero dwoma! ) jest naprawdę trudne i bardzo uciążliwe. Wiem to z autopsji.
Przed swoim pierwszym porodem też zastanawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać. Miałam głowę pełną obaw, niepewności i strachu. Myślę, że każda z nas przez to przechodzi. Jednak potem pomyślałam sobie, że przecież miliony kobiet przede mną rodziły naturalnie – nasze mamy, babcie, prababcie itd. Zresztą nie miały innego wyboru. Rodziły w bólach, często w cierpieniach, a przede wszystkim w znacznie gorszych warunkach i bez obecnych osiągnięć medycyny. Oczywiście, poziom śmiertelności kobiet i dzieci był wtedy zdecydowanie większy, ale nie o tym jest ten wpis. Jest przede wszystkim o panicznym strachu przed bólem. Skoro tyle kobiet przede mną urodziło, to dlaczego ja mam nie urodzić? Bo będzie bolało? Ano będzie! Czasami nawet bardzo, jednak jest to ból do wytrzymania, skoro tyle kobiet przede mną go wytrzymało. Że poród i towarzyszący mu ból może trwać wiele godzin ? Trudno, też to przeżyję, skoro one przeżyły. Jestem zdrowa, silna, twarda i nie będę się nad sobą użalać. I co? Udało się.
Moje dwojaczki rodziłam poprzez cesarskie cięcie. Tę decyzję podjął mój lekarz. Było to dla mnie zrozumiałe i konieczne, chociaż nie byłam z tego powodu szczęśliwa. W momencie, kiedy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości, co do prawidłowego przebiegu porodu, liczy się tylko zdrowie i życie dziecka ( w tym wypadku dzieci) i matki. W takich wypadkach rodzaj porodu absolutnie traci na znaczeniu.
Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale mam naprawdę dobre wspomnienia jeśli chodzi o moje wcześniejsze, trzy porody naturalne, gdzie praktycznie już na drugi dzień po rozwiązaniu mogłam prawie normalnie funkcjonować. Oprócz zajmowania się noworodkiem byłam w stanie robić praktycznie wszystko, łącznie z pracą. Zwłaszcza po drugim i trzecim porodzie.
Wiele kobiet swój pierwszy poród opisuje jako wielogodzinną męczarnię. Ja również mogłabym tak to podsumować, ale z drugiej strony nikt nigdy nie mówił, ze rodzenie nie boli.
Ból jest normalną i całkowicie naturalną, integralną częścią porodu. Szukanie ucieczki przed nim w „cesarce na życzenie” jest według mnie zdecydowanie przereklamowane i naprawdę niewarte swojej ceny.
Apeluję więc do wszystkich kobiet, które spodziewają się dziecka i mają dylemat czy rodzić drogą naturalną czy poddać się cesarce : jeżeli nie ma żadnych komplikacji ani żadnych przeciwwskazań medycznych, to z czystym sumieniem polecam poród naturalny! Najlepiej ze wsparciem męża, partnera, ojca dziecka na sali porodowej, jeżeli taka jest wasza wspólna wola.