Miłość do piłki nożnej zaszczepił w nim brat. Szymon straszy jest o cztery lata (również piłkarz.). Miał wielki talent do futbolu, niestety dużo mniej determinacji. Maciej w odróżnieniu od Szymona swoje sukcesy zawdzięcza ciężkiej pracy, konsekwencji i szczęściu. Wichtowskich jest trzech. Najstarszy z braci, Arek, piłkę nożną uprawia rekreacyjnie.
Samodyscyplina
Dużo biega, dzięki temu ma świetną kondycję. W testach wytrzymałościowych był jednym z lepszych. Wyprzedził go jedynie Marcin Wojciechowski. Na siłownię jednak nie chodzi, choć po każdej uwadze kolegów na temat szczupłej sylwetki, obiecuje sobie że popracuje nad mięśniami.
W czepku urodzony
Gdyby nie kontuzja Maksymiliana Jankowskiego nie pojechałby na obóz seniorów Warty i tym samym nie dostał do składu. Jako pierwszy Warciarz został też powołany do Reprezentacji Polski U-21.
Jak coś robić to na sto procent
Tego nauczył go tata. Praca i konsekwencja to podstawy bycia dobrym sportowcem. Przez pięć lat, trzy dni w tygodniu woził go z Czempinia do Poznania na treningi. Nawet gdy Maciejowi nie chciało się jechać, tata potrafił go odpowiednio zmotywować.
Beczka soli zjedzona
Najczęściej bił się z Szymonem. Brat złamał mu nawet nos. W okresie gimnazjum przestali wdawać się w zatargi. Zjedli razem beczkę soli, dlatego Szymon jest dla Macieja nie tylko bratem, ale też najlepszym przyjacielem i mentorem. Z jego zdaniem liczy się najbardziej i to zarówno w podejmowaniu zawodowych jak i życiowych decyzji. Szymon też jak nikt inny potrafi przywrócić go do pionu, tak jak wtedy gdy brat przyznał mu się do kilku wizyt w kasynie.
Jak kocha to na zabój
Tak też jest w przypadku klubu w którym gra. Warta jest jego matecznikiem i w jej barwach chciałby wejść do Ekstraklasy i to jeszcze w tym sezonie, tak by podwójnie móc świętować stulecie klubu.
Pieniądze nie mają znaczenia
Gdyby ktoś zaproponował mu przejście do młodej ekstraklasy odmówiłby -nie chce robić kroku wstecz. Z Warty dla pieniędzy też by nie zrezygnował. Mówi, że swojego majątku jeszcze się w życiu dorobi. Teraz najważniejsze są ideały.
Tortury
Wolałby rozciąganie na kole niż ławkę rezerwowych. Nie lubi obserwować meczów z boku. Mocno się denerwuje i przeżywa. Chce pomóc kolegom i kopie niewidzialną piłkę. Ten syndrom ma każdy z Warciarzy, który jest na stadionie a nie gra. Z boku wygląda to kapitalnie.
Największy motywator to
Rywalizacja. Gdy ma z kimś konkurować o miejsce w składzie walczy do przysłowiowej ostatniej kropli krwi. Jednak tylko na zasadach fair play.
Doktor Jekyll i pan Hyde
Podobnie też jak większość jego kolegów zmienia osobowość po przekroczeniu linii boiska. Lubi się wyżyć na murawie, nie odstawa nogi. Boisko to arena, a tam rządzi zasada faul za faul.
Skory do bitki
Był dzieckiem, którego wszędzie było pełno. Od kłopotów też nie stronił. Rodzice często wzywani byli do szkoły, bo Maciej albo kogoś pobił, albo zniszczył mienie (na przykład doniczki z kwiatami w internacie, które z znalazły się za oknem po przegranym meczu Barcelony z Chelsea Londyn).
Piroman
W zerówce po raz pierwszy zapalił papierosa. Rodzice szybko się o tym dowiedzieli i skutecznie WYBILI mu to z głowy. Jednak ulubionym przedmiotem do zabawy była zapalniczka. W kuchni podpalił nią stertę gazet i gdyby nie interwencja babci dom by spłonął. Innym razem podpalił łąkę, musiały ją gasić dwa zastępy straży pożarnej. Nie miał wyrzutów sumienia. Wprost przeciwnie. Był zadowolony, że wywołał takie poruszenie.
Rozrzutny nie jest
Nie ma lekkiej ręki do wydawania pieniędzy. Po wypłacie nie idzie do centrów handlowych. To co zarobi inwestuje lub odkłada do skarbonki. W ten sposób uzbierał potrzebną sumę na zakup pierwszego samochodu. Kasetkę skonstruował tak, by nie było możliwości wydostania z niej banknotów.
Miejski gwar nie dla niego
W przyszłości chce wrócić do Czempinia, mimo, że oferta sportowo – kulturalna jest tam znacznie uboższa. Jego rodzinne miasto ma jednak coś czego nie ma Poznań – ciszę, spokój i czyste powietrze.
Marta
Dziewczyna z Czempinia. Parą są od kilkunastu miesięcy, choć znają się kilka lat. Dlaczego ona? Jest naturalna, szczera i uporządkowana, a to w kobietach ceni najbardziej. Choć jeszcze żenić się nie chce, wie że trafił na TĘ jedyną.
Gorsza od czarnego kota
Marta początkowo przynosiła mu pecha. Gdy w poprzedniej rundzie zasiadała na trybunach Warta przegrywała. Gdy jej nie było – wygrywali. W nowej rundzie wszystko się zmieniło.
Same lgną
Mimo nieśmiałości nigdy nie miał problemów z kobietami. Dziewczyny zawsze pierwsze inicjowały kontakt. W szkole średniej planował też, że kandydatki do poważnego związku będzie szukał dopiero w rozkwicie swojej kariery zawodowej. W praktyce okazało się inaczej. Wspomina jednak, że tylko raz w życiu dostał kosza. Cierpiał podwójnie, bo nie dość że koleżanka odrzuciła jego starania, to jeszcze zabrała kolekcję naklejek z Pokemonami, które tak pieczołowicie zbierał.
Black&White
Kiedyś szczęście na boisku przynosiły mu czerwone slipki, ale wyrzucił je po pierwszym przegranym w nich meczu. Teraz gra w kolory. Jeśli idzie mu dobrze na treningu w czarnych butach wkłada je na mecze, jeśli nie – wychodzi w białych.
Sam nie zginie
Potrafi ugotować, w Poznaniu mieszka sam siódmy rok. W wichtowskim menu znajdziemy ziemniaki, makaron i ryż w setkach wariantów. Tak naprawdę jednak częściej zagląda do spagetterii w mieście niż do własnej kuchni. Chińskich zupek nie je, już nie.
Chipsy
To wielka słabość. Uwielbia je jeść, szczególnie podczas transmisji meczu. Twierdzi, że pomagają mu rozładować napięcie.
„Szacun na dzielni”
Koledzy z Czempinia często jeżdżą na mecze Warty do Poznania. Większość z nich dumna jest z Macieja. Cieszą się każdym jego sukcesem. Ale są też i tacy, którzy zazdroszczą – aż za mocno.
Największymi jego kibicami są jednak bracia i rodzice, szczególnie mama. Ponoć na meczach prawdziwy z niej „ultras”.
Wykształcenie średnie
W ubiegłym roku złożył papiery na poznańską AWF. Uczelnia nie robiła jednak testów sprawnościowych i nie przeszedł rekrutacji. Nie znaczy to, że nie będzie się starał po raz kolejny. Przyznaje, że z nauką zawsze miał problemy, ale nie chce się kiedyś wstydzić przed własnymi dziećmi.
„Biegasz jak łania”
To najczęściej (oprócz uwag na temat sylwetki) słyszy w słynnej już szatni Warty Poznań .
Fobie
Wychował się na podwórku, nie boi się więc myszy, pająków, psów czy zaskrońców. Do ręki nie weźmie jednak nic śliskiego. Mimo, że lubi łowić ryby, brzydzi się zdejmując je z haczyka.
Opiekuńczy
Jako najmłodszy z braci ma wobec rodziców największy dług wdzięcznośći, dlatego chce się nimi zaopiekować. Do niedawna zajmował się też dziadkami. Teraz to on najczęściej odwiedza ich na cmentarzu. Mówi że często z nimi rozmawia. Wierzy w ich niewidzialną opiekę. Zawsze też liczy na ich wsparcie gdy wchodzi na boisko. I chyba coś w tym jest, bo w minionej rundzie nie przegrał żadnego meczu. Babcia nauczyła go też, że ważna jest codzienna modlitwa, dlatego przed snem odmawia pacierz. Nie wstydzi się tego.
Ministrant
Był nim przez sześć lat. Przyznał się, że w służbie przy ołtarzu kierował się bardziej chęcią zarobku niż wiarą. Im częściej pomagał księdzu podczas mszy, tym więcej zarobił podczas kolędy parafialnej. A było co utargować. Podczas jednego popołudnia dostawał nawet 50 złotych. Pieniądze wydawał oczywiście na słodycze i chipsy.
Rozmawiała Katarzyna Harbul