Zachęcamy do lektury podsumowania mijającego 2011 roku. W podsumowaniu przeczytają Państwo o wydarzeniach ostatnich miesięcy z życia piłkarskiej Warty.
Przełomowy przeddzień stulecia
Powiedzieć, że ostatnie dni i tygodnie 2010 roku były dla piłkarskiej Warty bardzo trudne, to nie powiedzieć nic. U niemal stuletniego pacjenta stwierdzono wręcz powolny zanik funkcji życiowych. Tę agonię mogliśmy obserwować za pośrednictwem mediów, których uwadze nie umknął fakt, iż „Legenda w sercu miasta”, jak wówczas reklamował się nasz klub, może wkrótce przestać istnieć.
Perspektywy przed ówczesnymi włodarzami Warty? Nad wyraz trudna walka o utrzymanie, dysponując kadrą składającą siłę głównie z juniorów. Wszystko to determinowały pustki w klubowej kasie. Poprawa sytuacji wydawała się być na wysoko usytuowanej półce, z napisem „marzenia”.
Przyglądałem się temu wszystkiemu tak jak wielu kibiców, z poczuciem bezradności. Tę bezradność dało się także wyczytać w twarzach piłkarzy kończących wówczas okres roztrenowania.
Wszyscy mamy świadomość, że Warta to klub, który pomimo wielu przeciwności losu potrafił na przestrzeni lat odnosić wielkie sukcesy i przedłużać swój byt na piłkarskiej mapie Polski. Tym razem sądziłem jednak, że nic ani nikt nie jest w stanie uratować pierwszoligowej piłki w Poznaniu. Któż wtedy spodziewałby się, że wśród ludzi uważnie przyglądających się sytuacji klubu jest osoba, która dysponuje środkami mogącymi pozwolić Warcie na złapanie głębokiego oddechu?
Styczeń 2011. Nowy trener – przedstawiony w skromnej sali konferencyjnej w budynku klubowym. Kilka dni później – nowy dyrektor sportowy, którego zaprezentowaliśmy mediom w gościnnych progach Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Aż wreszcie 19 stycznia.
Dopiero wchodząc na salę konferencyjną w hotelu Andersia zdałem sobie sprawę, że właśnie pisze się nowa historia klubu. Kolejny niespodziewany wzlot Warty w historii pełnej, głównie finansowych, tarapatów. Dziennikarze i kibice dowiedzieli się, kto stoi za zmianami zachodzącymi w piłkarskiej Warcie.
Izabella Łukomska-Pyżalska potrzebowała kilku godzin by rozkręcić medialną machinę i kilku tygodni by skonstruować drużynę demolującą ligowych rywali.
Na zdjęciu: Pani Prezes zapisująca terminy pierwszych wywiadów
Wszystko na dobre rozpoczęło się dzień po konferencji. Panią Prezes zobaczyłem w telewizji, tak jak co najmniej kilkaset tysięcy Polaków, podczas picia porannej kawy. Chwilę później zadzwonił telefon.
W ciągu zaledwie paru dni zrobił to jeszcze kilkaset razy. Tajwan, Australia, USA, Brazylia, Anglia, Francja, Włochy, Holandia, Niemcy, Czechy… Mógłbym wymieniać tak jeszcze naprawdę długo. Wszyscy dziennikarze rzecz jasna chcieli zrealizować materiały dotyczące nowej sterniczki piłkarskiej Warty. Zainteresowanie nie słabło przez długie tygodnie. Warta Poznań nie dawała o sobie zapomnieć nie tylko ze względu na Panią Prezes. Niektórzy spodziewali się, że szum wokół naszego klubu przycichnie, gdy rozpocznie się runda wiosenna I. ligi i nowej, przebudowanej drużynie przyjdzie walczyć o utrzymanie.
Na inaugurujący piłkarską wiosnę w Poznaniu mecz z GKS Katowice przybyło aż 20 tysięcy poznaniaków. Niektórzy do dziś mówią, że było to spowodowane tylko dwoma czynnikami: darmowymi wejściówkami i chęcią zobaczenia Stadionu Miejskiego. Zapewne jest w tym dużo racji. Nikt jednak nie powie mi, że gdy na pięć minut przed końcem spotkania Paweł Iwanicki zdobył zwycięskiego gola dla naszej drużyny, wszyscy zgromadzeni na Bułgarskiej wielkopolanie nie poczuli się warciarzami. Do dziś pamiętam ten ogłuszający ryk kibiców…
Na zdjęciu: „Ajwen” chwile po zdobyciu gola z GKS-em
Na wygrzebanie się spod kreski Zieloni potrzebowali ledwie kilku spotkań. Potem rozpoczął się długi, zwycięski marsz, zakończony kilkoma potknięciami.
Jest jeszcze jedna sprawa, o której nie można zapomnieć. W Warcie pojawił się profesjonalny podział obowiązków. Zdecydowano się zatrudnić pracowników czuwających nad kwestiami organizacyjno-marketingowymi. Nie są to osoby, których efekty pracy rzucają się w oczy na pierwszych stronach gazet, jednak ich codzienna praca pozwala Warcie zbliżać się do zasłużonego dla siebie miejsca.
Tej wiosny do kibicowania Warcie przekonali się nawet Ci, którzy przez lata stali zwróceni do niej plecami. Na trybunach pojawiało się wiele znanych osobistości. Wszystkim domowym meczom Zielonych towarzyszyła gorącą, ale i rodzinna atmosfera.
Gdy latem podjęto decyzję o zmianie szkoleniowca i dyrektora sportowego, wielu sympatyków naszego klubu nie zgadzało się z tą decyzją. Zapadła ona w związku z odmiennymi wizjami zarządu i sztabu szkoleniowego dotyczącymi przyszłości drużyny Warty. Wygłaszając swoje opinie wszyscy musimy jednak pamiętać, że dzisiejsze władze Zielonych jak i fani Warty pragną zrobić wszystko, aby przywrócić nasz klub na boiska Ekstraklasy, nierzadko przedkładając dobro klubu ponad inne, ważne kwestie.
Powstał nowy zespół, wzmocniony znanymi, doświadczonymi graczami. Warta zanotowała jednak nieudany start. Czesława Jakołcewicza zastąpił Artur Płatek. To zupełnie inni trenerzy – z pewnością wszyscy którzy mieli przyjemność poznać obu Panów, przyznają mi rację. Ani jeden, ani drugi nie zdołali jednak przywrócić Warcie wiosennego blasku.
Jesienią nie mieliśmy już tylu powodów do radości, co wiosną. Niektórych zdarzeń nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Dlaczego mocni piłkarze, optymalnie przygotowani do rundy nie potrafili spełnić pokładanych w nich nadziei? Odpowiedź, jakkolwiek niezadowalająca, wydaje się być prosta: właśnie tak niewdzięczna potrafi być piłka nożna.
Na zdjęciu: trenerzy, którzy prowadzili Wartę w minionym półroczu
W wieczór poprzedzający Dzień Wszystkich Świętych dostałem wiadomość od Pani Prezes. Nowym szkoleniowcem Warty został Jarosław Araszkiewicz. Znany doskonale w poznańskim środowisku piłkarskim „Araś” miał dać nowy impuls drużynie. Dało się zauważyć poprawę w naszej grze. Zauważyła ją przede wszystkim Izabella Łukomska-Pyżalska, która postanowiła powierzyć Araszkiewiczowi drużynę Warty w rundzie wiosennej trwającego wciąż sezonu.
Wiadomo, że najważniejsze dla klubu sportowego są wyniki. Warta stawia także na inne, równie istotne kwestie, jak pomoc potrzebującym (np. zaangażowanie w pomoc dla Fundacji Stworzenia Pana Smolenia) czy kreowanie rodzinnej atmosfery na domowych meczach naszego klubu. Nie są to jednak wyłącznie działania z zakresu dość pretensjonalnie brzmiącego „community relations”. Czujemy się zobowiązani względem mieszkańców stolicy Wielkopolski. Chcemy pokazać Wam, oraz Waszym pociechom, organizując wizyty w przedszkolach i szkołach w których uczą się nasi najmłodsi fani, że warto wierzyć w marzenia. Bo my też kiedyś mieliśmy jedno. Było nim utrzymanie Warty przy sportowym życiu. Dziś jest nim Ekstraklasa.
Za kilka dni nasz klub wkroczy w 2012 rok. Jest to data szczególna, ze względu na stulecie powstania Warty Poznań. W związku z tym pięknym jubileuszem przeprowadzonych zostanie szereg akcji mających ujednolicić środowisko naszego klubu i uczcić tą wspaniałą rocznicę.
Mijający rok był dla wszystkich kibiców Warty piękną przygodą, ale i lekcją. Los dał naszemu klubowi kolejną szansę i głęboko wierzę, że pod wodzą kierownictwa piłkarskiej Warty uda się po raz kolejny sięgnąć po marzenia.
Hubert Niedzielski
Rzecznik prasowy Warty Poznań S.A