„Radlina” jakiego nie znacie

Zachęcamy do zapoznania się z profilem Łukasza Radlińskiego – bramkarza, który od lat znajduje się w kadrze naszego klubu.

 

Mówią o nim PANTOFLARZ

 

Ponoć dlatego, że rzadko imprezuje z kolegami. Od piwa w piłkarskim gronie woli dom i towarzystwo Ani. Straszą go, że po ślubie będzie miał całkowity szlaban na wyjścia.

 

On głowa, ona szyja.

 

W domu rządzi Ania. To ona podejmuje ostateczne decyzje. W tańcu też prowadzi. Lubi jak wszystko jest po jej myśli, co nie znaczy, że nie jest zdolna do kompromisów.

W samochodzie to jednak on jest panem. Potrafi krytykować narzeczoną nawet wtedy gdy zgodzi się być kierowcą po imprezach.

 

Crash test

 

Znają się 9 lat. Poznali się na osiemnastce u koleżanki. Nie musiał długo wkupywać się w łaski teściów. Rodzice nie przestrzegali też córki przed związkiem z piłkarzem. Zaakceptowali jej wybór. Choć trzeba przyznać, że „Crash testy” były. Pasją teścia Łukasza są samochody. Garaż to jego królestwo, dlatego tam testował przyszłego zięcia. Początki były ciężkie. Żadna z nazw klucz nasadkowy, grzechotka, imbus nie brzmiały znajomo. Teraz wspólnie wymieniają klocki hamulcowe czy filtry.

 

Dzieci? Jeszcze nie teraz.

 

Z tą decyzją muszą poczekać. Ania niedawno zmieniła pracę i to nieco zakłóciło ich dotychczasowe plany. Nie zmienia to faktu, że Łukasza ciągnie do dzieci. Uwielbia spędzać z nimi czas i szybko łapie kontakt. Stracił głowę dla swojego chrześniaka Kamila.

Sam chciałby mieć córkę, królewnę Wiktorię – tu cytat: „dziewczynki bardziej kochają tatusiów”. Gdyby urodził mu się syn też byłby kontent. Choć po wizycie, na dziecięcym oddziale onkologicznym (jaką w ramach Dnia Dziecka złożyli piłkarze Warty) zdał sobie sprawę, że płeć dziecka to marginalna sprawa. Najważniejsze jest zdrowie.

 

Najpierw działa potem myśli

 

Łatwym dzieckiem nie był. Bójki, zadymy – to była jego specjalność. Całości dopełniał niewyparzony język. W szkole postawnej rodzice wzywani byli na „dywanik” do dyrektora przynajmniej raz w tygodniu. Najgorszy był wówczas wstyd jaki czuł przed mamą i tatą. Ciężko przychodzi mu przepraszanie, a jeszcze gorzej zasiadania do trudnych rozmów. Kiedyś wychodził, trzaskał drzwiami, potem przepraszał i sprawa była załatwiona. Teraz im starszy tym bardziej skłonny do pokojowego sposobu rozwiązywania konfliktów.

 

Przesądny do granic

 

Wierzy w sny. W pierwszą noc obozu treningowego w Turcji śniło mu się w że w maju 2011 Warta utrzyma się w pierwszej lidze.

Ma też swoje przedmeczowe rytuały, które mają mu gwarantować szczęście. Na dzień przed meczem pierze rękawiczki i odkłada na ręcznik.

Klasyką gatunku są trzy kroki w tył po spotkaniu czarnego kota i omijanie drabin. Daleko mu jednak do mistrzyni w tej dyscyplinie. Mama Łukasza nie wypuszcza go na wyjazdy bez włożenia we wszystkie torby i kosmetyczki czerwonych tasiemek. Gdy miał kontuzje, czy zły nastrój przygotowuje mu kąpiel z czarciego żebra (ziele ostrożnia) – to ponoć zdejmuje złe uroki.

 

Podano do stołu

 

Szef domowej kuchni. To jego królestwo. Ania się tam nie zbliża. Specjalność to makarony, ale i devolay. Potrawy które sam przyrządzi potem fotografuje.

 

Zimowy pasibrzuch

 

Ma problemy z utrzymaniem wagi. Szczególnie zimą, kiedy mniej się trenuje. Przekleństwem są słodycze, które on uwielbia. Torty, batoniki, gofry , wszystko byle z cukrem. W styczniu musiał zrzucić 4 kg.

 

 

Rywalizacja

 

Jest motywująca, szczególnie gdy o miejsce w bramce rywalizuje się z kim takim jak Andrzej Bledzewski. Choć przyznaje, że gdy wybierany jest meczowy skład, a jego nazwiska tam nie ma jest zły. Nie okazuje tego jednak. Każdy przecież woli grać, niż „grzać ławę”.

 

 

Kryzysowy wtorek

 

To dzień w którym po nieudanym meczu atmosfera w szatni się oczyszcza. Wszystkie głowy się podnoszą i wraca pozytywne myślenie. Najgorsze są niedziele i poniedziałki – na szczęście w tym sezonie kryzysowych wtorków za dużo nie było.

 

Dzień bez szydery dniem straconym

 

Z tego słynie już szatnia Warciarzy. On sam należy do tak zwanej „parszywej dziewiątki”. Pytany o współudział w żartach przyznaje się do: przybicia gwoździem butów Tomkowi Magdziarzowi, Piotrowi Reissowi i Arturowi Marciniakowi.

 

Tribal i data poznania Ani.

 

To jedyne tatuaże, które ma. Więcej nie będzie. Nie ma zezwolenia od Ani.

 

Zazdrość

 

Jest z obu stron. Gdyby zazdrości nie było, żadem związek nie miał by sensu. Po ostatnich naukach przedmałżeńskich, na którym dowiedzieli się jak przerażające są statystyki dotyczące rozwodów, zastanawiali się co będzie za 5, 10 lat. Na tą chwilę oboje są pewni, że ich małżeństwo przetrwa szczęśliwie wszelkie życiowe burze, tak jak związek jego rodziców.

 

Największa życiowa głupota

 

Gdy miał 18. lat i mieszkał w internacie z trzeciego piętra wyrzucił drzwi przez okno. Z nudów. Po tym incydencie został wyrzucony z bursy. Dojeżdżał potem codziennie z Wronek do Poznania o 5.30. W domu był po 21.00. Kara była dotkliwa.

 

Dla innych nuda, dla niego najlepszy relaks

 

Wydawać by się mogło, że ktoś z takim temperamentem lubi aktywny odpoczynek. A tu niespodzianka. Wymarzony relaks według Radliny to wyprawa na ryby. Pasją do wędkowania zaraził go wujek. Jeszcze dwa lata temu nad stawy jeździł codziennie. To go uspokaja, ma czas na uporządkowanie myśli. Po sezonie planuje wyprawę razem z Maciejem Scherfchenem.

 

Zakupów nie lubi, chyba, że w sklepie ogrodniczym

 

Kupowanie ubrań to męczarnia. Jeśli już sam wybierze się do sklepu, to idzie zawsze w konkretne miejsce. Wybiera, płaci, wychodzi. Przymierzanie, dopasowywanie fasonów, porównywanie cen to nie dla niego. Co innego gdy trzeba zrobić zakupy w sklepie ogrodniczym czy budowlanym. To jest to!

 

A im trawa już rośnie

 

Choć do swojego bliźniaka się jeszcze nie wprowadzili, to ze spokojem mogą gości zaprosić do ogródka. Rosną w nim już osobiście posadzone tuje, a trawa jest nienagannie przystrzyżona.

 

Tata wygrał z Michaelem Jordanem

 

Gdyby nie piłka kopana z pewnością byłaby kozłowana. Od dziecka interesowała go koszykówka. Potrafił wstać o 3. nad ranem by oglądać transmisję meczów Chicago Bulls. W pokoju wszędzie wisiały plakaty z Michaelem Jordanem. Ale w domu był też inny idol. Tata (również bramkarz). Łukasz wspomina, że często oglądał stare zdjęcia, przymierzał koszulki i rękawice wycinane jeszcze z paletki. W końcu zdecydował. Sam. Tata nie wtrącał się w życiowe wybory syna. Ojciec Łukasza to również jego największy krytyk. Kiedy popełnia błędy mówi o tym wprost. Jeśli ma za co chwalić – robi to oszczędnie.

 

Gdy trzeba będzie ustąpić młodszym…

 

Nie ma jeszcze konkretnych planów na piłkarską emeryturę. Naturalną drogą wydaje się zawód trenera, dlatego robi odpowiednie kursy. Współpraca z Maciejem Borowskim, (trener bramkarzy Warty Poznań) udowodniła mu, że nawet w młodym wieku można być świetnym fachowcem. Chciałby też, zasłużyć u swoich przyszłych podopiecznych na taki szacunek jakim on i Andrzej Bledzewski darzą Borowskiego.

 

Żadnej pracy się nie boi.

 

Kiedy jeszcze w Warcie słowa „płynność finansowa” trzeba była sprawdzać w słowniku wyrazów obcych, chciał iść do pracy. Myślał o otwarciu szkoły jazdy, zatrudnieniu się w myjni samochodowej, a nawet egzaminach do straży pożarnej. „Pieniądz nie śmierdzi” to zawsze powtarzał mu tata. Gdy grał w niemieckiej piątej lidze, między treningami czyścił auta. Sprzedawał też kiedyś bazie przed kościołami.

 

Słomiany zapał

 

Wykształcenie średnie. Skończył liceum ekonomiczne. Zaczął nawet studiować dziennie na AWF. Niestety nie udało mu się pogodzić zajęć na uczelni z treningami. Ania ma wykształcenie wyższe. Płynnie mówi po angielsku i francusku. To ona zawsze pełni rolę przewodnika podczas zagranicznych wyjazdów. Kilkakrotnie namawiała Łukasza na naukę angielskiego, nawet z małymi sukcesami. Ale zapału do nauki na długo nigdy mu nie starczało.

 

Komputerowy maniak

 

Kiedyś potrafił grac na komputerze nawet do 3, 4 rano, ale bez spektakularnych sukcesów. Wie, że po ślubie nie będzie już na to czasu, no i trzeba przyznać ubolewa nad tym.

 

Katarzyna Harbul

SPONSORZY